Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Anny Blinkowej nad Eleną Rybakiną po 42-punktowym mrowieniu w plecach.
„Co to za mecz, u diabła, w świecie żywych?” – zapytała z niedowierzaniem Andrea Petkovic ze swojego miejsca w kabinie komentatorskiej Rod Laver Arena w czwartkowy wieczór. „Nie wiem, czy chcę płakać, czy wymiotować”.
W rzeczywistości o tej porze Petkovic i jej partnerzy telewizyjni z bijącymi sercami i adrenaliną wstali. Kibice wokół nich na stadionie zbliżyli się do krawędzi swoich siedzeń. Ci, którzy znajdowali się na zewnątrz, zebrali się przed pierwszymi telewizorami, jakie udało im się znaleźć. Cały tenisowy świat potrząsnął wspólnie głową, gdy dogrywka w trzecim secie pomiędzy Anną Blinkovą i Eleną Rybakiną trwała… i trwała… i trwała, a napięcie w budynku stale rosło i rosło.
10-10, 12-12, 15-15 (!) 18-18 (!!), 20-20 (!!!). Rybakina obronił dziewięć punktów meczowych, niektóre dzięki zimnokrwistym forehandom w rogach. Blinkova, która spełniła swoje życiowe marzenie, grając swój pierwszy mecz w Laver, uratowała siedmiu z nich, jednego forhendem, który w jakiś sposób odbiła spod siatki i podkręciła tuż za linią boczną, zapewniając zwycięzcę, a drugiego bekhendem po krzyżu, który upadł cala od linii bocznej.
Jak Blinkova utrzymała się tam o dwa punkty dłużej niż Rybakina, rozstawiona z numerem 3? „Jeśli miałabym powiedzieć jedno słowo, powiedziałabym: «odwaga»” – powiedziała.
© 2024 Roberta Prange’a
Sędzia główny musiał powiedzieć zawodnikom, którzy być może nigdy wcześniej nie osiągnęli stanu 15-15 lub 18-18 w dogrywce, kiedy zmienić strony. W miarę jak liczby rosły, w jego głosie pobrzmiewała nuta zdumienia, gdy ogłaszał wyniki. Zanim mecz dobiegł końca, po 42 punktach i ponad 30 minutach, Blinkova i Rybakina rozegrały najdłuższy w swojej historii dogrywkę podczas turnieju Wielkiego Szlema.
Orteza łokcia Muellera
O ile Blinkova miała więcej punktów meczowych, o tyle to Rybakina była najbliżej zwycięstwa przed końcem. Przy stanie 18-17 przejęła kontrolę nad wymianą i zmusiła Blinkovą do biegu do przodu, aby wytropić forhend. Blinkova dotarła tam i oddała podanie z poprzecznego pola. Rybakina wyciągnęła długą prawą rękę i zablokowała piłkę w kierunku szeroko otwartego kortu, co wydawało się być zwycięzcą meczu. Zamiast tego piłka wpadła prosto do siatki.
Przegrywa 18-17, twarzą w twarz z punktem meczowym, a Anna Blinkova robi to…
Po prostu nie z tego świata. #AusOtwarte • #AO2024 • @wwos • @espn • @eurosport • @wowowtennis pic.twitter.com/jP1Dcl4K6I
— #AusOpen (@AustralianOpen) 18 stycznia 2024 r
Otrzymawszy nowe życie, Blinkova wykorzystała je maksymalnie. Przy stanie 19:19, po niemal trzech godzinach meczu, Rosjanin poczuł przypływ energii. Uderzył zwycięskiego bekhendu, który podwyższył 20-19, uderzeniem, który podwyższył na 21-20, a następnie, po zdobyciu 10. punktu meczowego, obserwowała, jak ostatni bekhend Rybakiny poleciał długi. Blinkova, trzymając się za ręce, podeszła, aby świętować ze swoim zespołem, tak jak robią to gracze, gdy zdobywają tytuł wielkoszlemowy.
„Wykonywałam dużo pracy umysłowej, dużo rozmawiałam ze sobą, aby zachować pozytywne nastawienie i powtarzać sobie, że nadal mogę wygrać ten mecz do samego końca” – powiedziała 25-letnia Blinkova, zajmująca 57. miejsce w rankingu.
„Ten dzień zapamiętam do końca życia” – powiedziała Blinkova po pokonaniu Rybakiny w drugiej rundzie.
© Obrazy Getty’ego
„Kiedy miałem okazje, kiedy miałem punkty meczowe, spieszyłem się. Ręka mi się trzęsła. Próbowałem grać agresywnie, ale popełniałem wiele błędów. W końcu udało mi się utrzymać stabilność. W ostatnim punkcie meczowym… myślę, że uderzyłem dwa backhandy, bardzo krótko, ale bardzo mocno. Jestem bardzo szczęśliwy, że postawiłem ich przed sądem”.
„Słyszałem, że to najdłuższy tie-break w historii. To jest szalone.'
10 punktów meczowych później 💪 pic.twitter.com/DPvBoTTxOh
— Kanał tenisowy (@TennisChannel) 18 stycznia 2024 r
Te słowa to prawdopodobnie muzyka dla uszu dyrektora turnieju Australian Open Craiga Tileya. Przez dziesięciolecia nie było porozumienia co do sposobu kończenia meczów na turniejach wielkoszlemowych. Czy set finałowy powinien zostać rozegrany bez tie-breaka? Czy powinien być jeden na 6-6? A co powiesz na 12-12? Każdy kierunek poszedł własną drogą i wydawało się, że nie ma idealnej odpowiedzi. Rozgrywka często kończyła się maratonowymi setami finałowymi, po których gracze i fani byli bardziej wyczerpani niż podekscytowani. Jednak siedmiopunktowy tie-break wydawał się zbyt okrojony i antyklimatyczny – bzdura.
W 2019 roku AO zarządził dogrywkę za 10 punktów przy wyniku 6:6 w ostatnim secie, co powszechnie uznano za sukces. Mecze nie były już wyczerpujące, ale jednocześnie strzelenie za 10 punktów było właściwym i uczciwym finałem. Od tego czasu pozostałe trzy główne drużyny porzuciły swoje własne tradycje i ustaliły remisy na poziomie 6-6.
W czwartek w całym Melbourne Park można było zobaczyć mądrość tego posunięcia. W pewnym momencie w meczach dwóch mężczyzn dochodziło do dogrywki do 10 punktów jednocześnie – Alexander Zverev i Casper Ruud, rozstawieni z szóstym i jedenastym miejscem, obaj przetrwali 10-7 po swojej grze i nierozstawionych przeciwnikach. Ale inny zawodnik, Jan-Lennard Struff, został na mecie złapany przez Miomira Kecmanovica 11-9.
Klein i Zverev zdobyli po 190 punktów w swoich zawodach.
© AFP lub licencjodawcy
A potem była Blinkova-Rybakina. Ich dogrywka pokazała skompresowany, pełen presji geniusz Wynalazek Jimmy'ego Van Alena . Inaczej niż w pozostałej części meczu tenisowego, w dogrywce każdy punkt liczy się tak samo, a żaden z graczy nie ma przewagi w postaci serwisu w postaci więcej niż dwóch punktów na raz. W rozszerzonej wersji 10-punktowej trudniej jest wygrać samym impetem. Nawet jeśli wcześniej stracisz cztery lub pięć punktów, nie jesteś wykluczony.
Najlepsze są oczywiście mrożące krew w żyłach odcinki, podczas których każdy inny punkt jest punktem meczowym dla jednego lub drugiego gracza. W takich momentach można odnieść wrażenie, że konkurenci razem wspinają się na linę, starając się być tym, który nie spadnie.
Jak Blinkova utrzymała się tam o dwa punkty dłużej niż rozstawiona z numerem 3?
„Jeśli miałabym powiedzieć jedno słowo, powiedziałabym: «odwaga»” – powiedziała. „To wymagało ode mnie dużej odwagi. Dążyłem do tego. Próbowałem znaleźć równowagę pomiędzy byciem agresywnym i solidnym, bez pośpiechu, ale starałem się zmusić ją do oddania jeszcze jednego strzału, jeszcze jednego strzału.
Granie wymagało odwagi i, jak powiedziała nam Andrea Petkovic, niemal równie dużej odwagi wymagało oglądanie. Każdy mecz tenisowy powinien tak wyglądać.