Broniący tytułu mistrz został odepchnięty dalej niż oczekiwano, ale nowy hiszpański bohater dał publiczności powód do świętowania.
Miejsca na Estadio Manolo Santana, nawet te najdroższe, były pełne. Hiszpańscy VIP-owie siedzieli w swoich lożach przy korcie. Właściciel turnieju, Ion Tiriac, pławił się w wyczekującej atmosferze. Powód całego szumu? W centrum sceny pojawił się nowy lokalny bohater tenisa, Carlos Alcaraz, który wrócił, by bronić tytułu sprzed roku.
Był tylko jeden problem: to był przeciwnik Alcaraza i domniemany patsy na ten dzień, Emil Ruusuvuori, który robił show. Było to oczywiście zaskoczeniem dla ludzi na arenie, ale nie powinno być szokiem dla zagorzałych fanów tenisa. 24-letni Fin pokonał Alcaraz w swoim jedynym poprzednim spotkaniu, dwa lata temu w Miami. W tamtym czasie, ze swoją wysoką grą i forhendem, wydawał się prawie tak samo prawdopodobny jak Hiszpan, by wspiąć się w rankingach w nadchodzących latach. Chociaż dla Ruusuvuoriego jeszcze się to nie wydarzyło, potencjał Top 20 wciąż wyraźnie istnieje i zaczął go realizować tej wiosny, z przyzwoitymi przejazdami w Miami, Monte Carlo i Barcelonie.
Podczas meczu pierwszej rundy było więcej „Vamosa” z Alcaraz niż zwykle.
© Getty Images
Ten impet i fakt, że nie miał nic do stracenia z Alcarazem, pomogły Ruusuvuoriemu uciec z pierwszego seta 6:2. Nie szkodziło, że Alcaraz był wyraźnie zdenerwowany i natarczywy. Poszedł o zbyt wiele za wcześnie, uderzył tylną stopą, posłał długie i szerokie uderzenia po ziemi do siatki, nie strzelił z rzutu zrzutu. W drugim secie Alcaraz zwrócił się o pomoc do swojego zespołu trenerskiego, „Vamos” grał jeszcze częściej niż zwykle i próbował wciągnąć w to tłum. Jednak nic nie mogło sprawić, że spokojny i opanowany Ruusuvuori odejdzie.
Serwując przy stanie 2:3, Alcaraz miał przed sobą pięć break pointów. Jeszcze jeden błąd i mógłby szybko przegrywać 6-2, 5-2. Ale nie popełnił tego błędu. Zamiast tego, w końcu pojawił się stary Alcaraz, dobry Alcaraz, zależny mistrz Alcaraz. Obronił jeden punkt przełamania wolejem z buta; inny ze zwycięzcą bekhendowym; kolejny zwycięzca z forhendu; a inny ze zwycięzcą woleja. Kiedy gra Alcaraz musiała tam być, była.
Po drugiej stronie siatki Ruusuvuori pchał tak daleko, jak tylko mógł, tak długo, jak tylko mógł. Kiedy w następnym meczu spudłował z bekhendu w punkcie przerwania, stres zniknął z budynku i z Alcaraz. Przy stanie 5:4 był zakochany w drugim secie; przełamał się w pierwszej grze trzeciego; stamtąd wygrał 2-6, 6-4, 6-2. Dożył kolejnego dnia gry w domu, a świętowanie nowego bohatera wreszcie się rozpoczęło.
ping-ponga lub tenisa stołowego