Były wyróżniający się zawodnik Texas A&M świętował swój pierwszy duży tytuł na Rolandzie Garrosie rok po tym, jak był o punkt od wzniesienia trofeum w Paryżu.
PRZERWA: Djokovic i Świątek zabierają do domu więcej sprzętu RG
W zeszłym roku na Rolandzie Garrosie Austin Krajicek i Ivan Dodig o mało nie stracili tytułu w grze podwójnej mężczyzn, gdy trzy punkty mistrzowskie wymknęły im się przez palce. Rok później amerykańsko-chorwacki duet wymazał gorzki smak z ust, przekraczając linię na Court Philippe Chatrier, wygrywając 6:3, 6:1 z belgijskimi Sanderem Gillé i Joranem Vliegenem.
Triumf w Paryżu oznaczał dla Krajicka pierwszy tytuł wielkoszlemowy – wysiłek, który umożliwił 33-latkowi również wskoczenie na pierwsze miejsce w rankingu deblowym ATP. Były zawodnik Texas A&M opowiada o swojej drodze do tego momentu w The Tennis Conversation:
Gdzie zacząć? Wygrywasz mecz, który zapewnia ci zarówno dziewicze trofeum, jak i pierwsze miejsce w rankingu gry podwójnej. Bezpośrednio potem wracasz do domu przez staw. Opowiedz mi o wichurze.
KRAJICKI: To był, jak powiedziałeś, na pewno trąba powietrzna. Tak naprawdę jeszcze się nie zapadło. To było całkiem fajne móc odrzucić kilka naszych ważnych bramek za jednym zamachem, zwłaszcza w Paryżu, po tym jak mieliśmy tak trudne finały w zeszłym roku i musieliśmy sobie z tym poradzić. Wspaniale było zrobić to w tym samym miejscu. Po meczu mieliśmy miłą, krótką uroczystość w strefie dla graczy, a następnego ranka mieliśmy wczesny lot, więc wróciłem do domu, aby podzielić się tym z żoną, a moja mama i tata też byli w mieście. Udało nam się zorganizować miłe małe spotkanie i po prostu cieszyć się spokojnym czasem po całym chaosie.
S szczyt chaosu, czy nadrobiłeś wszystkie otrzymane SMS-y, wiadomości prywatne i telefony? To prawdopodobnie jedna z najtrudniejszych części związanych z tak dużą wygraną jak ta — uznanie dla wszystkich, którzy wyciągnęli rękę.
KRAJICKI: Jest, w 100 procentach. To było naprawdę przytłaczające, jak wielkie wsparcie czułem, od wszystkich moich przyjaciół i z college'u, od juniorów, z trasy i lokalnie tutaj w Dallas. Mam na myśli, że nasz zespół wsparcia ma tak wspaniałą rodzinną atmosferę, więc otrzymanie tych wszystkich wiadomości było naprawdę znaczące. Zdecydowanie starałem się nadążyć za tym. To było trochę trudne, ale było całkiem fajnie, delikatnie mówiąc.
rakiety tenisowe typu topspin
Krajicek rozpoczął 2023 rok na 10. miejscu w grze podwójnej.
© 2023 Getty Images
Czy Roland Garros był tym turniejem wielkoszlemowym, na który ty i Ivan mieliście największe szanse wygrać, w tym sensie, że było coś do dokończenia?
KRAJICKI: Zdecydowanie mieliśmy trochę to uczucie. Oczywiście wolelibyśmy wygrać między nimi Wimbledon, US Open lub Australian Open. To właśnie sprawia, że tenis jest taki dziwny — masz najlepszy tydzień w swojej karierze, jesteś na tak wysokim poziomie w drodze do finału, a dwie godziny później jesteś całkowicie zdruzgotany. Tak więc możliwość powrotu i wygrania Rolanda Garrosa po zeszłym roku naprawdę sprawiła, że było to trochę bardziej wyjątkowe. Staraliśmy się nie myśleć o tym przed wyjazdem na turniej, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że nie siedzimy z tyłu głowy, żeby dokończyć robotę. A potem oczywiście dołączenie do rankingu nr 1 również było niesamowite. To są dwa życiowe cele, które miałem odkąd skończyłem pięć lat. Końcówka była bardzo przytłaczająca.
Wyglądało na to, że zostawiłeś wszystko, co najlepsze, na koniec tego finału. Jak w wielu innych, w tym turnieju chodziło o przetrwanie. Zacząłeś od dogrywki w ostatnim secie, co nigdy nie jest łatwe. W trzeciej rundzie brakowało ci dwóch punktów do wyjścia. Co konkretnie wyróżnia ten bieg i dlaczego poszło po twojej myśli?
KRAJICKI: We wszystkich Wielkich Szlemach są pewne mecze, które są dość trudne i nie idą po twojej myśli lub w których znajdujesz się w trudnej sytuacji. Więc dla nas ten turniej zaczął się od razu w ten sposób. Przegrywaliśmy w trzecim secie, a potem jesteśmy w stanie znaleźć sposób na wygranie trzeciego seta. Myślę, że mieliśmy może trzy mecze, które trwały ponad trzy godziny, więc w tym roku mieliśmy kilka prawdziwych bitew.
Myślałem, że nasze plany gry w tym tygodniu były całkiem solidne. Fizycznie byliśmy tam obaj zdrowi i w dobrej pozycji. Więc wszystko sprowadza się do wykonywania w ciasnych momentach. Marginesy w grach podwójnych są cienkie jak brzytwa. W każdym meczu może dojść do punktu lub dwóch.
Jak ważne było przekroczenie limitu podczas imprezy 1000 w Monte Carlo przed wydaniem jeszcze większego oświadczenia? Okazało się, że to niezła huśtawka na korcie ziemnym.
KRAJICKI: Ivan, mój partner, ma ogromne doświadczenie na szczycie. Był jednym z najlepszych piłkarzy ostatnich 15 lat. Nie wiem, czy koniecznie potrzebował tego zaciętego meczu, żeby sobie to udowodnić, ale w pewnym sensie może tak. Odnieśliśmy kilka ciężkich porażek w finałach turniejów Masters, więc doprowadzenie ich do końca było naszym kolejnym wielkim celem w tym roku.
Wszystkie te finały kumulują się. W takich chwilach nadal masz nerwy, bez względu na to, co robisz, ale przynajmniej stawia cię to w pozycji, w której jesteś trochę bardziej świadomy tego, co ma nadejść, i czujesz się bardziej komfortowo, czując się niekomfortowo w takich sytuacjach. Wszyscy pomogli nam przygotować się na kolejną ważną chwilę w Paryżu.
Powrót i wygranie Rolanda Garrosa po zeszłym roku sprawił, że było to trochę bardziej wyjątkowe. Staraliśmy się nie myśleć o tym przed wyjazdem na turniej, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że nie siedzimy z tyłu głowy, żeby dokończyć robotę.
Teraz, kiedy ty i Ivan spędziliście razem tyle czasu, jak myślisz, dlaczego tak dobrze pracujecie jako jednostka?
KRAJICKI: Doubles wprowadza do obrazu kolejny element dramatu, w którym spędzasz mnóstwo czasu ze swoim partnerem — często więcej niż z drugą połówką. Więc trzeba się dogadać na korcie i poza nim; osobowości muszą się zgadzać. Jeśli chodzi o aspekt tenisowy, myślę, że nasze mecze pasują do siebie bardzo dobrze. Ivan jest oczywiście jednym z najlepszych powracających i obaj gramy agresywnie.
Myślę, że strona mentalna jest niedocenianym aspektem w deblu, dopasowywanie się do partnera w taki sam sposób, w którym patrzysz na przygotowanie do meczu tak samo, trenujesz przygotowania tak samo. Każdy może sobie poradzić z wygraną, ale kiedy masz trudne chwile i przegrywasz kilka trudnych meczów, w takich chwilach łączysz się jako zespół. Jak się od tego odbijesz i twoja etyka pracy w przyszłości, myślę, że bardzo dobrze pasujemy do tego punktu widzenia. Rzadko zdarza się znaleźć faceta, z którym naprawdę widzisz oko w oko.
Jest fajna statystyka, która wiąże się z twoją ścieżką do trasy i awansem na szczyty rankingów. Dwudziestu Amerykanów zostało numerem 1 na świecie w grze podwójnej – i wszyscy grali w tenisa NCAA w pewnym momencie. Gdybyś mógł zidentyfikować jeden lub dwa aspekty ze studiów, które pomogły ukształtować to, kim jesteś dzisiaj jako tenisista, co by to było?
KRAJICKI: To naprawdę fajna statystyka i zaszczyt być w tej grupie. Droga do college'u jest dla mnie nadal jedną z najlepszych decyzji, jakie podjąłem. Kiedy miałem 17, 18 lat, byłem trochę bliski przejścia na zawodowstwo lub pójścia do szkoły. Na szczęście trener Denton i trener McKinley byli w stanie przekonać mnie do wyjazdu do Texas A&M.
Ta droga pomaga rozwijać się nie tylko z perspektywy tenisa, ale także z perspektywy życia. Uczysz się lepiej zarządzania czasem, możesz rozwijać się fizycznie. Wiele naprawdę trudnych części trasy, podtrzymujących ją przez lata, to umiejętność radzenia sobie z nią psychicznie, a nie tylko fizycznie. Na trasie cały czas zmagasz się ze stratami i musisz mieć dobre umiejętności zarządzania czasem. Dojrzewanie jako osoba było dla mnie ogromną korzyścią ze studiów.
Miałem to szczęście, że wygrałem turniej gry podwójnej NCAA w zeszłym roku z moim partnerem Jeffem Dadamo. Pojechanie na US Open po tym z dziką kartą było surrealistyczne i był to dla nas dobry krok, aby móc przejść z rangi uniwersyteckiej do poziomu pro. To niewiarygodna ścieżka na więcej niż jeden sposób, ale myślę, że poziom jest trochę niedoceniany. Poziom gry znacznie się podniósł na przestrzeni lat.
Sześć z 10 tytułów mistrzowskich w grze podwójnej Krajicka zdobył z Dodigiem u boku.
© POBIERZ OBRAZY
Mówiąc o życiu w trasie. Jesteś w domu na szybki postój i masz zamiar rozegrać swój pierwszy mecz jako numer 1 w przyszłym tygodniu w Queen's Club w Londynie. Jakie jest nastawienie do huśtania się na trawie, biorąc pod uwagę, że odhaczyłeś dwa znaczące cele z listy?
KRAJICKI: Cieszymy się, że możemy wyjść na trawę. Jest krótka, ale zawsze jest to jedna z moich ulubionych pór roku. Szczerze mówiąc, nasze gry prawdopodobnie tłumaczą się lepiej niż na glinie.
jak czyścić zabłocone buty do tenisa
Jest też coś wyjątkowego w Wimbledonie. Rywalizacja tam to zawsze zaszczyt. Gra na korcie centralnym była moim marzeniem. Cały czas jesteśmy w Wielkiej Brytanii. Miło będzie być w tym samym miejscu przez miesiąc i po prostu rywalizować.
Podsumowując, w tle słyszałem szczekanie psów. Czy jest coś bardziej niezawodnego niż powrót do domu, do swoich zwierząt, wiedząc, że są po twojej stronie, niezależnie od tego, czy wygrasz, czy przegrasz?
KRAJICKI: Absolutnie. To trudne, ponieważ zawsze chcesz być w domu, ale jest to coś, na czym zawsze możesz polegać. My dwaj duzi Goldendoodles, Tucker i Moose. Jeden waży 80 funtów, a drugi wciąż jest szczeniakiem. Tak jak powiedziałeś, niezależnie od tego, czy wygrasz, czy przegrasz finał, oni są tak samo podekscytowani, że cię widzą.
Wszyscy zawsze pytają moją żonę i mnie, czy mamy już dzieci, a my zawsze odpowiadamy: „No cóż, mamy dwa duże psy, co nas zajmuje”. Są ogromną częścią naszego życia i to sprawia, że trochę trochę trudno mojej żonie przychodzić na niektóre turnieje. Są tak zepsute, że albo moi rodzice przyjeżdżają do nich, albo jej rodzice przyjeżdżają. Nie poradziliby sobie w sytuacji z wejściem na pokład.