Jennifer Capriati kilkakrotnie była dzieckiem z plakatu. Dziecko z plakatu dla zbuntowanych nastolatków i królowych comebacków.
W sobotę dawny Świat nr. 1 zostanie wpisana do Galerii Sław Międzynarodowej Federacji Tenisowej – godne i zasłużone wyróżnienie dla kobiety, która wykazała się ogromnym potencjałem tylko po to, by wszystko umknąć, zanim ponownie odkryje swoją grę i odniesie sukces na korcie. Podobnie jak w swojej karierze tenisowej, Capriati próbuje teraz na nowo odkryć siebie w grze życia. To bitwa, którą toczy od kilku lat – taką, którą ja i miliony jej fanów na całym świecie mamy nadzieję, że wygra Capriati.
W szczytowym momencie swojej gry Capriati była nieustraszona na korcie tenisowym – uderzając w ziemię z mocą, rozmachem i rozmieszczeniem – pędząc po linii bazowej jak nowojorski street fighter – nigdy nie rezygnując z żadnego punktu w żadnym meczu. Jednak kontuzje barku i nieudane operacje sprawiły, że musiała zrezygnować z gry w 2004 roku w wieku 28 lat. Capriati nie była jeszcze gotowa, by pożegnać się z tenisem. A brak zakończenia kariery tenisowej utrudnia jej życie po tenisie.
Odkąd jej ciało odwróciło się od niej plecami, Capriati odwróciła się od tenisa i publicznego światła. Kilka lat temu prawie odwróciła się od samego życia – przedawkowała tabletki na receptę w pozornej próbie popełnienia samobójstwa. Trudno uwierzyć, że ktoś tak twardy i przerażający na korcie może stać się tak słaby i bezsilny, gdy odbierzesz mu rakietę. Ale dokładnie tak się czuła, jak wyjaśniła w wywiadzie dla Daily News w 2007 roku.
Czasami dochodzisz do punktu, w którym nie możesz zatrzymać tego, co myślisz. To tak, jakbyś został przejęty przez demona. Po prostu czujesz, że nie ma wyjścia z tej przestrzeni, w której jesteś. Czujesz się jak koniec świata. Kiedy jesteś tak wyczerpany i zmęczony odczuwaniem w ten sposób, myślisz: „Chcę być teraz poza tą planetą, ponieważ po prostu czuję się obrzydliwie w środku. Nie mogę nawet znieść własnej skóry i po prostu chcę się wydostać.
Sobotnia ceremonia wprowadzenia Capriati do Galerii Sław będzie hołdem dla jej najsłynniejszych bitew na korcie – jej złotego medalu olimpijskiego w Barcelonie, jej wspaniałego zwycięstwa z tyłu nad Martiną Hingis w finale Australian Open (jednym z trzech Grand Slams wygrała), jej 17 tygodni jako World no. 1 i jej maratonowe bitwy w US Open w półfinałach – przeciwko Monice Seles w 1991 roku i Justine Henin w 2003 roku. Bitwa, którą stoczy teraz, jest jej największą z dotychczasowych.
Wszyscy mamy te chwile, kiedy czujemy, że ciężar życia ciąży na naszych barkach…kiedy myślimy, że może życie nie jest warte kłopotów i bólów…kiedy najmniejszy znak zachęty może być jedyną rzeczą, która pomaga przez kolejny dzień. Kiedy odpuści przeszłość, czeka na nią zupełnie nowa przyszłość, a Jennifer powinna wiedzieć, że jej fani kibicują jej, tak jak wtedy, gdy grała.