Światowy numer 1, dzieciak w sercu, spędził część opóźnienia robiąc falę z fanami Cincy spod jego parasola.
ZOBACZ: Carlos Alcaraz pokonał Jordana Thompsona w drugiej rundzie Cincinnati 2023
CINCINNATI, Ohio — Przez dwa sety we wtorkowy wieczór wydawało się, że bogowie tenisa ze Środkowego Zachodu spiskowali, by życie króla męskiego tenisa, Carlosa Alcaraza, było jak najbardziej nieszczęśliwe i stresujące.
Noc była wyjątkowo chłodna jak na tę porę roku, jeszcze chłodniejsza od wiatru krążącego nad kortem centralnym. Kiedy Alcaraz i jego przeciwnik, Jordan Thompson, rozpoczęli grę, zaczął padać deszcz. Czterokrotnie wydawało się, że ulewy ustały; cztery razy dzieciaki z piłek zaczęły wycierać linie; i czterokrotnie znowu zaczął padać deszcz, gdy zawodnicy przygotowywali się do wyjścia na kort. Alcaraz, dzieciak w sercu, spędził część opóźnienia robiąc falę z fanami Cincy spod jego parasola.
Chociaż mógł się śmiać z opóźnienia podczas przerwy, warunki wyraźnie miały negatywny wpływ na jego grę. W secie otwierającym Alcarazowi nie udało się wykorzystać 10 ze swoich pierwszych 11 break pointów. Roztrwonił je bekhendami, które łapały taśmę, forhendami, które leciały daleko, podaniami, które kończyły się na dnie siatki, odbiciami, które niespokojnie wyciągał szeroko. W końcu to Alcaraz został złamany.
„Nie jest łatwo rozegrać ostatni mecz”, powiedział, „czekając cały dzień na rozpoczęcie meczu, a kiedy wchodzisz na kort, pada deszcz”.
Alcaraz potrzebował trzech setów przeciwko Thompsonowi, ponieważ wtorkowa noc zamieniła się w środowy poranek w Cincy.
© Anity Aguilar
Granie Thompsona też nie było łatwe. Australijczyk, niegdyś szlifierka ogrodowa, awansował w tym sezonie do kategorii „podstępnych przeciwników”. Potrafi szarżować do przodu po zwrotach, potrafi kompetentnie grać w siatkę, może zdjąć piłkę z krótkiego podskoku, może zmieniać prędkość, nadawać ci małe tempo i nakłaniać cię do pójścia za daleko, a także potrafi biegać. Alcaraz poczuł presję, gdy Thompson wystąpił do przodu, a także, gdy Thompson przesunął piłkę nisko i środkiem boiska, prowokując go do walki o zwycięstwo.
To, czego Thompson nie zrobił, to utrzymanie prowadzenia. W pierwszym secie oddał swoją wczesną przerwę i został ponownie przełamany przy stanie 5-5. Za każdym razem jego konsekwencja i pewność siebie opuściły go dokładnie w niewłaściwym momencie. W drugim secie Thompsonowi znowu nie udało się zaserwować, ale uratowała go słaba forma i brak rytmu Alcaraz. Nawet po tym, jak Thompson wpuścił go z powrotem, Alcaraz nie mógł tego wykorzystać.
„Trzeba wygrywać tego rodzaju mecze” — powiedział Alcaraz po swoim 50. zwycięstwie w roku.
© Anity Aguilar
Przez pierwsze dwa sety Alcaraz starał się zachować zimną krew po każdym przełamanym punkcie. Potrząsnął głową po kilku chybieniach. Błysnął krzywym uśmiechem po drugim. Wyrzucił ręce w powietrze po łatwym podaniu, które wyszło szeroko. W końcu, na początku trzeciego, wściekł się i wydał z siebie okrzyk gniewu. Pomogło. Porażka była teraz realną możliwością, a to uczyniło go bardziej decydującym graczem. Po raz pierwszy użył swojej mocy i przewagi w strzelaniu i złamał Thompsona w meczu otwarcia. Wytrzymał stamtąd i wygrał 7:5, 4:6, 6:3.
„To było trudne, wiesz, musiałem pokazać swój najlepszy poziom na końcu” - powiedział.
Następnie może zmierzyć się z mężczyzną, który pokonał go w zeszłym tygodniu w Toronto, Tommym Paulem. Na razie Alcaraz jest szczęśliwy, że może iść dalej; wie, że bycie numerem 1 polega na przetrwaniu w takich warunkach.
„Trzeba wygrywać takie mecze” – powiedział.