Czternaście tytułów Rolanda Garrosa oczywiście wiele mówi o Rafie; 18 lat z rzędu w pierwszej dziesiątce może powiedzieć nawet więcej.
Gem, set, zakład: nowa wartość Rafy na Roland Garros
Bardzo długa era zakończyła się w poniedziałek, kiedy Rafael Nadal wypadł z pierwszej dziesiątki. Zwykle takie rzeczy nie są nowością. Nawet jeśli jesteś certyfikowaną legendą, taką jak Rafa, wystarczy jedna kontuzja, aby spaść z tego rzadkiego poziomu rankingowego. Komputer nie wie ani nie dba o to, jak bardzo jesteś sławny.
Jakimś cudem przez prawie 18 lat Nadalowi to się nie przydarzyło. Po raz pierwszy znalazł się w pierwszej dziesiątce 24 kwietnia 2005 roku i opuścił ją dopiero 20 marca 2023 roku. To 912 kolejnych tygodni – o 124 więcej niż następny najlepszy męski gracz pod tym względem, Jimmy Connors. Roger Federer jest trzeci z wynikiem 734, Ivan Lendl czwarty z wynikiem 619, Pete Sampras piąty z wynikiem 565, a Novak Djokovic szósty z wynikiem 555. Zgadza się, nawet Federer i Djokovic mieli spadki w rankingu. Dobra passa Federera zakończyła się w 2016 roku po operacji kolana. Djokovic zatrzymał się w 2017 roku z powodu problemów z łokciem.
Jednak z tej trójki Nadal stracił najwięcej czasu gry. Jego kolana, stopa, nadgarstek, brzuch, biodro, ścięgno podkolanowe: jak to nazwiesz, prawdopodobnie go zranił. Ale do tej pory zawsze miał rezerwę punktów rankingowych wystarczająco dużą, by utrzymać go na powierzchni przez 52 tygodnie, które pozostają w twoim rejestrze.
Ubrany na pomarańczowo Nadal w maju 2005 roku, tuż po tym, jak po raz pierwszy znalazł się w pierwszej dziesiątce; ubrany na pomarańczowo Nadal w styczniu 2023 roku, tuż przed jego opuszczeniem.
Jak zgromadził te punkty? Dokonał tego, zdobywając co najmniej jeden ważny tytuł, zwykle na Rolandzie Garrosie, w 15 różnych sezonach, najwięcej wśród mężczyzn w erze Open. Dokonał tego, zdobywając 36 tytułów Masters 1000, ustępując miejsca Djokovicowi. Dokonał tego, wygrywając 82,9 procent swoich meczów, ustępując również Djokovicowi. Kiedy Nadal grał, wygrywał; rzadko, jeśli w ogóle, miał dłuższą serię porażek na początku rundy.
Zrobił to przede wszystkim upewniając się, że niezależnie od tego, co mu dolegało przez resztę sezonu, wrócił do zdrowia i był gotowy do zamachu na glinie. W ciągu tych dwóch miesięcy z metronomiczną i niesłabnącą skutecznością gromadził zwycięstwa, tytuły i punkty. Nadal wygrał 91,3 procent swoich meczów na glinie, najwięcej ze wszystkich mężczyzn na jakiejkolwiek nawierzchni. W 2012 roku, kiedy wygrał po raz siódmy w Paryżu i wyprzedził tam Bjorna Borga w największej liczbie męskich tytułów, słusznie został koronowany na króla gliny. Potem poszedł dalej i wygrał siedem kolejnych French Open. Opuścił turniej raz, jako 18-latek w 2004 roku, i nie opuścił go ponownie.
Jednak rekord Rafy to nie tylko jego sprawność w glinie. W końcu jego ostatni tytuł Rolanda Garrosa, z czerwca ubiegłego roku, nadal liczy się w jego rankingu, a to nie wystarczy, aby utrzymać go w pierwszej dziesiątce. Choć dominował na glinie, nigdy nie mógłby zostać oznaczony jako specjalista od powierzchni. W latach 2006-2011 pięć razy dotarł do finału Wimbledonu. W 2009 roku dotarł do pierwszego ze swoich sześciu finałów Australian Open. W wieku 30 lat zdobył swój trzeci i czwarty tytuł w US Open. Wraz z Djokoviciem jest jedynym człowiekiem w erze otwartej, który dwukrotnie zdobył wszystkie cztery główne tytuły.
Choć dominował na glinie, nigdy nie można go było nazwać specjalistą od nawierzchni.
„Czy jest graczem z pierwszej dziesiątki?” to pytanie zadawane każdemu wschodzącemu talentowi tenisowemu. To podstawowy standard doskonałości, a wspinanie się tak wysoko nawet przez tydzień to osiągnięcie, o którym można opowiadać wnukom. Jestem prawie pewien, że nikt nigdy nie zadał sobie pytania: „Czy mógłby być graczem Top 10 co tydzień przez 17 lat z rzędu?”
W tym sensie rekord Nadala jest jeszcze jednym przykładem niezwykłych – naprawdę szalonych – osiągnięć, jakich tenis był świadkiem w XXI wieku. Wykraczają znacznie poza ponad 20 tytułów Wielkiego Szlema, które Serena i Wielka Trójka zdobyli. Federer, by przytoczyć przykład, dotarł do półfinału lub lepiej w 23 kolejnych turniejach Wielkiego Szlema na jednym etapie, więcej niż podwajając poprzedni rekord. Djokovic dwukrotnie wygrał wszystkie cztery turnieje główne i dwukrotnie wszystkie dziewięć turniejów Masters 1000. Rekordowe 237 tygodni z rzędu Federera na pierwszym miejscu i ogólnie 380 tygodni Djokovica wyglądają na nietykalne w dającej się przewidzieć przyszłości – a przynajmniej do czasu, gdy Carlos Alcaraz skończy 25 lat.
Po raz pierwszy wszedł do pierwszej dziesiątki 24 kwietnia 2005 roku i opuścił ją dopiero 20 marca 2023 roku.
Nadal ma kilka własnych rekordów rankingowych. Jest jedynym człowiekiem, który zajął pierwsze miejsce w rankingu od trzech różnych dekad i spędził więcej czasu w pierwszej dwójce – kolosalne 596 tygodni – niż jakikolwiek inny człowiek. Jednak kolejne tygodnie w pierwszej dziesiątce rekordu mogą być dla niego najbardziej charakterystyczne. Jak we wszystkim z Rafą, częściowo chodzi o jego dominację na kortach ziemnych. Ale pozostawanie w pierwszej dziesiątce każdego tygodnia, przez tyle lat, to także wszechstronna doskonałość, nigdy nie przerywanie meczu, nigdy nie przeżywanie spadków, pokonywanie przeciwników, których powinieneś pokonać w 99 procentach przypadków, o udowadnianiu sobie w kółko, o przeciwstawianiu się wiekowi.
Czternaście tytułów Rolanda Garrosa oczywiście wiele mówi o Rafie; 18 lat z rzędu w pierwszej dziesiątce może powiedzieć nawet więcej.